Filipian cz. 4
Filipian cz. 4
Nie ma dobrego odpowiednika w języku współczesnym na słowo: „usprawiedliwiony”. Mi kojarzy się ono z lekcją matematyki w podstawówce, gdy próbowałem usprawiedliwić się, dlaczego nie odrobiłem pracy domowej. Lecz jakiekolwiek wymówki stosowałem, przenikliwy wzrok nauczyciela zawsze wydawał się obnażać moje żałosne próby samousprawiedliwienia. Nie kończyło się to dobrze.
Jednak w czasach biblijnych termin „usprawiedliwienie” oznaczał coś o wiele głębszego, niż usprawiedliwienie nieprzygotowania do lekcji. Usprawiedliwienie oznaczało, że przeszedłeś pozytywnie inspekcję. Ktoś cię zbadał czujnym okiem i ocenił, że się nadajesz.
Czy sprawiedliwość w tym znaczeniu dotyczy nas dzisiaj? Bardziej, niż nam się wydaje.
Idziesz na pierwszą randkę. Chcesz wypaść dobrze, zostać usprawiedliwiony. Więc zakrywasz wszystkie wady. Na przykład, wiesz, że za dużo mówisz. Starasz się więc słuchać. Chcesz przykryć swoje gadulstwo. Chcesz przykryć to, co uważasz za słabe, brzydkie. Robisz to po to, by przejść pozytywnie inspekcję, by ta osoba zgodziła się mieć z tobą relację. Im ta osoba jest piękniejsza, inteligentniejsza, bogatsza, tym bardziej starasz się przykryć wady, by zostać usprawiedliwiony – przejść pozytywnie inspekcję.
Jeśli jednak nie zostaniesz usprawiedliwiony w oczach osoby, na której ci zależy, odczuwasz ogromny wstyd. Koszmarem dla wielu może być sytuacja, gdzie zostałeś zaproszony na jakąś uroczystość i okazało się, że jesteś zupełnie nieodpowiednio ubrany. Czujesz się nieusprawiedliwiony, oceniony negatywnie przez resztę. Choć fizycznie możesz być w środku tego wydarzenia, wewnątrz czujesz się wykluczony, właściwie sam siebie wykluczasz, szukając okazji by dyskretnie zniknąć.
Zatem potrzeba bycia usprawiedliwionym jest wpisana w naszą naturę. Wszyscy chcemy się komuś przypodobać, znaleźć czyjaś aprobatę. Na przykład rodziców, grupy rówieśniczej oraz współmałżonka.
Psychologowie radzą tak: przestań spełniać oczekiwania innych ludzi. Nieważne, co o tobie myślą! Ważne, co Ty myślisz o sobie!
Lecz kiedy będziesz wystarczająco dobrze myślał o sobie? Wtedy gdy będziesz spełniał swoje własne oczekiwania. Możesz je spełniać jedynie, gdy będą bardzo niskie. Czy jednak będziesz się wtedy szanował, mając tak niskie oczekiwania wobec siebie? Psychologia nie daje wystarczająco dobrej odpowiedzi na ten dylemat. Dlaczego? Ponieważ, jak słyszeliśmy tydzień temu, jest to głębszy problem. To problem grzechu.
Ale zadajmy takie pytanie: Jaki jest cel naszego usprawiedliwienia? Czy jedynie to, by czuć się dobrze sam ze sobą?
Nie przechodzimy inspekcji tak, jak przechodzisz badanie lekarskie. Podczas takiej inspekcji chcesz usłyszeć: jesteś OK, możesz iść do domu.
Ty chcesz usłyszeć: jesteś OK, zapraszam do środka.
Celem bowiem usprawiedliwienia jest relacja.
Paweł nie szuka jednak usprawiedliwienia w oczach innych ludzi, a nawet w swoich własnych oczach. Dla niego celem jest relacja z Bogiem. Paweł pisze: „By znaleźć się w Nim!…(Fil.3,9). „żeby poznać Go!” (Fil.3,10). Jesteśmy usprawiedliwieni w oczach Boga nie tylko od swoich grzechów, lecz do relacji z Nim. Nie chodzi tylko o zbawienie od piekła, ale zbawienie do nieba – nieba, którego istotą jest Boża obecność.
Lecz bez usprawiedliwienia, bez przykrycia nie mamy szans na relację z Bogiem. Co możesz jednak zrobić, jak bardzo możesz się zakryć, by Bóg, który wie wszystko, nie zobaczył cię, jakim jesteś naprawdę? Na randce może ci się uda, przynajmniej do ślubu. Lecz przed Bogiem jesteś na straconej pozycji! Nic, co zrobisz, nic co osiągniesz, nie przykryje twojego rzeczywistego stanu.
Ten dylemat jest jednym z głównych wątków w całym Piśmie świętym. Zaczyna się już w ogrodzie Eden, a kończy na weselu, gdzie my, jako Kościół, jesteśmy oblubienicą Chrystusa. Oblubienicą przykrytą doskonale bielą sukni sprawiedliwości. Przykryci, by mieć relację z Oblubieńcem.
Jak się ten dylemat zaczął?
Adam i Ewa byli nadzy, lecz nie wstydzili się (1Moj.2,25). Lecz gdy zgrzeszyli, po raz pierwszy odczuli wstyd, że są nadzy. Poczuli się nieusprawiedliwieni. Zrobili więc przepaski z gałęzi figowych, by zakryć swoją nagość (1Moj.3,7). Choć być może w swoich oczach byli przykryci, to w oczach Boga wciąż pozostali nadzy. Gałązki i liście figowe nie mogły zakryć ich grzechu przed Bogiem.
My postępujemy podobnie. Używamy naszych uczynków jako liści figowych. Następnie wybieramy jedną z dwóch dróg usprawiedliwienia siebie. Pierwsza polega na zduszeniu w sobie, wyparciu tego poczucia nagości przed Bogiem (Rz. 1). Odchodzimy wiec od Niego, szukając zaspokojenia w świecie. Jednak wciąż mamy potrzebę przykrycia, więc w miejsce Boga ktoś, lub coś innego staje się naszą sprawiedliwością – usprawiedliwia nasze istnienie. Może to być romantyczna relacja. Może to być sukces sceniczny. Może kariera.
Jeden z polskich reżyserów, który niedawno w tragiczny sposób stracił swojego syna, opowiadał, jak ta tragedia uświadomiła mu, że jego kariera była dla niego bogiem. Żałował teraz, że nie poświęcał więcej czasu rodzinie, ale ten idol, ten bożek wymagał od niego pełnego poświęcenia. Reżyser wyznał, że każdy kolejny film, który nakręcił, cytuję: „usprawiedliwiał moje istnienie.”
Druga droga to fałszywa pobożność. Właśnie to była droga św. Pawła. Jego faryzejska sprawiedliwość, dzięki której myślał, że jest przykryty, usprawiedliwiony w oczach Boga. To dzięki niej był usprawiedliwiony w grupie ludzi takich, jak on. Stworzył swoją listę sprawiedliwości: swoje pochodzenie, swoje dokonania, swoją pobożność, która była bez nagany. Fałszywa pobożność polega na czynieniu dobra, chodzeniu do kościoła, modlitwie, poście, służeniu ludziom w jednym celu: by dzięki temu zostać usprawiedliwionym w oczach Boga. Paweł w swoich listach nazywa to wypełnianiem uczynków prawa.
Jednak obie drogi są żałosną próbą przykrycia naszej nagości. Czy w świecie, czy w kościele, splatamy gałązki figowe, by znaleźć sprawiedliwość u innych ludzi oraz u Boga.
Gdy ich zadowolę, wtedy będę wiedział, że jestem OK. Gdy w końcu zadowolę Boga, będę OK. Jednak to tylko figowe liście, które uschną. To tylko kwestia czasu, aż rozczarujesz się sobą tak bardzo, że te liście figowe opadną zeschnięte i zobaczysz, że jesteś nagi.
Jakie jest rozwiązanie tego dylematu? Jak możemy zostać usprawiedliwieni w oczach Boga? Potrzebujesz innego rodzaju sprawiedliwości, niż twoja własna.
Twoja własna sprawiedliwość, ta wypracowana, musi zostać zamieniona na sprawiedliwość przypisaną. Co oznacza, że to ktoś inny cię usprawiedliwia, sprawiedliwością lepszą, niż twoja własna. Sprawiedliwością na tyle doskonałą, że przechodzisz dzięki temu przykryciu inspekcję w oczach Boga i jesteś zaakceptowany. Możesz mieć relację z Bogiem.
Bóg, gdy Adam i Ewa zgrzeszyli, zabił zwierzę, a jego skórą przyodział nagość Adama i Ewy (1Moj.3,21). Zatem to sam Bóg zapewnił im przykrycie.
Lecz na kogo wskazuje to zwierzę, które musiało zostać zabite, by nagość Adama i Ewy została przykryta? Jan Chrzciciel, gdy zobaczył Jezusa idącego do chrztu powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.” (J.1,29). Jezus Chrystus zstąpił na ziemię jako człowiek, i żył doskonałym życiem. Żył tak, jak nikt z ludzi nigdy nie będzie w stanie żyć. Żył tak, że wypełnił wymagania Boga Ojca i zdał doskonale inspekcję. Zasłużył na to, by mieć doskonałą relację z Ojcem. W Biblii czytamy, że wypełnił Prawo, to znaczy, wszystkie wymagania odnośnie doskonałego życia.
Jezus przeszedł inspekcję w oczach Boga Ojca w doskonały sposób. Wypełnił sprawiedliwość. Jego uczynki przykryły go.
Jednak Pan nie otrzymuje tego, co mu się sprawiedliwie należy. Wręcz odwrotnie. Otrzymuje to, co najgorsze. Umiera, oskarżony niesprawiedliwie. Cierpi, osądzony bezprawnie. Co najgorsze, doświadcza czegoś, czego nie doświadczył od wieczności – braku obecności Ojca. Jezus umiera zupełnie sam. Jedyny, który zasłużył na usprawiedliwienie, doświadcza niesprawiedliwości. Doświadcza tego, czego doświadczają nieusprawiedliwieni – wykluczenia. Dlaczego się to stało? Ponieważ Jezus żył doskonałym życiem nie dla siebie. On nie musiał udowadniać, że jest tak w stanie żyć. Jezus, będąc Bogiem, stał się człowiekiem, by żyć doskonale zamiast ciebie i mnie. Następnie umarł, niosąc karę za ciebie i mnie. Jego sprawiedliwość została nam ofiarowana, nam przypisana. Jego doskonała sprawiedliwość, doskonałe okrycie przykrywa naszą nagość. Jego śmierć jest zadośćuczynieniem za nasz grzech! Cóż za dar!
Oto rozwiązanie tego dylematu! Możemy mieć relację z Bogiem, możemy żyć w godności, bez poczucia wstydu. Ponieważ jesteśmy usprawiedliwieni sprawiedliwością tego, który jest doskonały (2Kor.5,21). Bóg przyjmuje nas ze względu na sprawiedliwość Chrystusa. Oto tajemnica przypisanej sprawiedliwości. W jakim miejscu jesteś dzisiaj? Czy uciekasz od Boga, próbując znaleźć usprawiedliwienie swojego istnienia w kimś innym lub w czymś innym? Czy nie uciekasz, ale pracujesz jak szalony, by przejść pozytywnie inspekcję w oczach Boga?
Adam i Ewa, mogli by przyjąć to ubranie, które Bóg im ofiarował, musieliby pozbyć się swoich liści figowych. Święty Paweł, by mógł przyjąć sprawiedliwość Chrystusa, odrzucił swoją faryzejską sprawiedliwość.
W czym ty składasz swoją ufność? Czym ty się usprawiedliwisz? Cokolwiek to jest, to jedynie figowe liście! Odrzuć je, stań nagi przed Panem, uznając swoją grzeszność, a On przykryje cię sprawiedliwością twojego Zbawcy. Sprawiedliwością doskonałą, dzięki której masz miejsce w domu Ojca, zbawienie i życie wieczne w Bożej obecności. Amen.
Ojcze, Ty jesteś święty. Twoje oczy przenikają wszystko w nas. Nic, co robimy, nic czym się przykrywamy nie jest wystarczająco czyste. Nie zasługujemy na Twoją bliskość, Twoje zbawienie, Twój dom. Jednak tak bardzo nas kochasz! Tak bardzo chcesz być blisko nas, że dałeś nam swój największy dar – swojego Syna. To Jego złożyłeś na ofiarę za nas. To jego doskonałą sprawiedliwością przykrywasz naszą nagość.
Dziękuję Ci, że patrzysz na mnie przez sprawiedliwość Jezusa.