Wolność finansowa
Wolność finansowa
Przechodzimy właśnie do ostatniego fragmentu listu do Filipian. Kościoła, który jak pisał sam Paweł, był mu szczególnie bliski i cenny. W podsumowaniu listu, Paweł przechodzi do podziękowania za otrzymany dar, ale zwróćmy uwagę, że nie jest to zwyczajne „dziękuję”. Można dostrzec, że apostoł wykorzystuje sytuację do tego, aby przekazać kościołowi prawdę na temat konieczności dzielenia się dobrami z innymi, a także ze skutkami, jakie dzielenie to niesie dla nas i innych. Dotykamy zatem tematu finansów. Tematu, który zawsze będzie istotny, a co za tym idzie również kontrowersyjny. Istotny, dlatego, że czy tego chcemy, czy nie, pieniądze pełnią ważną rolę w życiu. Albowiem jako prawy środek płatniczy, pozwalają one na nabycie koniecznych do przeżycia dóbr, zapłacenie rachunków, a jeśli te podstawowe potrzeby zostaną zaspokojone, do tego, aby prowadzić styl życia, który nam odpowiada. Kiedy pisałem to nauczanie, postawiłem sobie trzy pytania, które wiążą się z dawaniem, na które postaramy się teraz sobie odpowiedzieć.
- Krajobraz po grzechu, czyli dlaczego świat potrzebuje ludzi, którzy będą się dzielić swoimi dobrami z innymi?
- Dlaczego tak trudno jest się nam dzielić?
- Dlaczego dzielenie się jest najlepszym sposobem naśladowania Chrystusa?
Aby odpowiedzieć na pierwsze pytanie, „dlaczego musimy się dzielić”, należy cofnąć się do księgi Rodzaju. Kiedy czytamy fragmenty mówiące o stworzeniu człowieka, widzimy, że świat stworzony przez Boga jest dobry. W odróżnieniu od innych religii, geneza powstania świata w chrześcijaństwie wyróżnia się swoim optymizmem. Świat nie wyłania się z chaosu, jako dzieło przypadku, z którego następnie powstają przeróżni kapryśni bogowie walczący ze sobą o wpływy i władzę, a człowiek powstaje jako istota słaba i bezradna wobec sił natury. Według tradycji Judeo-chrześcijańskiej, to dobry Bóg stwarza człowieka w warunkach idealnych dla tego, aby ten mógł być szczęśliwy i spełniony. Nie ma mowy o jakimkolwiek braku czy niedostatku. Dopiero bunt człowieka, jego fałszywe przekonanie, iż jego Stwórca, tak naprawdę nie jest dobry, doprowadziło do tego, że świat stał się miejscem, w którym niedobór i bieda są zjawiskiem powszechnym. Obecnie prawie miliard ludzi na świecie usiłuje przeżyć mając jednego dolara dziennie. Tj. jakieś cztery złote. Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45% ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa, niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych. Co roku umiera z głodu 15 milionów dzieci. To znaczy, że co 5 sekund, gdzieś umiera jakieś dziecko. 1/12 ludzi na świecie choruje z niedożywienia, w tym 160 milionów dzieci poniżej piątego roku życia. Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów – tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.
Ale świat zachodni ma swoje problemy. Szybkie tempo życia, lęk przed utratą pracy są przyczyną silnych stresów i nerwic. Niemiecki tygodnik „Focus” pod koniec 1996 roku zamieścił prognozy, z których wynika, że około 2020 roku na drugie miejsce na liście zagrożeń zdrowotnych na świecie wysunie się depresja. A zatem, pomimo tego, że śmierć z głodu i zimna nie jest podstawowym problemem „naszego świata”, to troska o zapewnienie dobrobytu i utrzymania życia na tzw. „wysokiej stopie” może okazać się równie zabójcza. Bieda ma również zupełnie inne oblicza. Inne jest oblicze biedy w miejscach, w których była ona zawsze obecna, do której ludzie w jakimś stopniu się przyzwyczaili, a zupełnie inne w obozach dla uchodźców Syryjskich w Turcji, czy Libanie, które zamieszkują ludzie, którzy jeszcze niedawno mieli własne domy, mieszkania, sklepy i firmy, a dzisiaj są całkowicie zdane na łaskę organizacji charytatywnych. Ten świat nie jest miejscem, jakim jego Stwórca chciał by był. Światełkiem w tunelu jest pozostaje jednak to, że mimo wszystko poziom skrajnej biedy udało się w pewnym stopniu zmniejszyć. Dzięki zaangażowaniu i ciężkiej pracy tysięcy pracowników i wolontariuszy organizacji charytatywnych, a także datków ludzi dobrej woli wiele ludzkich istnień udało się ocalić, a wielu innych poprawić los i warunki życia.
I tak przechodzimy do naszego drugiego pytania: dlaczego tak trudno jest nam się dzielić? Dlaczego grupa kilkuset najbogatszych osób na tej planecie nie rozwiąże raz na zawsze problemu biedy rozdając swoje roczne dochody? Odpowiedź na to pytanie również znajdziemy w Biblii. W Przypowieściach Salomona 18,11, czytamy, iż „Mienie bogacza jest jego warownym grodem i wysokim murem, lecz w jego własnym mniemaniu”. Żeby dobrze zrozumieć siłę tej metafory, musimy cofnąć się do czasów, w których miasta otaczano murami obronnymi. Jak pewnie wiecie z lekcji historii lub odbytych podróży sztuka wojenna zmieniała się wraz z rozwojem technologii. Dawniej, ufortyfikowany gród stanowił strategicznie kluczowe miejsce w operacjach wojskowych. Kiedy myślimy o warownym grodzie, nasze pierwsze skojarzenia mogą poprowadzić nas do „Potopu” H. Sienkiewicza, a nasza wyobraźnia podsunie nam przed oczy wysoki mur klasztoru jasnogórskiego, na których dzielny Kmicic daje odpór szwedzkim najeźdźcom. Największym zagrożeniem okazuje się być legendarna „kolubryna”, wielka armata, która sieje spustoszenie wśród obrońców i może lada chwili zmusić klasztor do kapitulacji. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jej siła rażenia jest olbrzymia, tak olbrzymia, że za chwilę mury chroniące załogę mogą runąć, a wówczas będzie ona bez szans w otwartej konfrontacji z przeważającymi siłami nieprzyjaciela. Dopiero brawurowa akcja naszego bohatera ratuje klasztor a w efekcie, kto wie, może i państwo przed upadkiem. Czasem nawet niewielka załoga broniąca dobrze ufortyfikowanej twierdzy mogła całymi miesiącami bronić się przed oblegającymi. W niektórych przypadkach, można było ją zdobyć tylko głodem. Podobnie było w czasach Biblijnych. Miasto było miejscem, w który mieszkać chciał każdy. Mury miejskie chroniły przed najeźdźcami, chroniły przed rabusiami, dzikimi zwierzętami i ekstremalnymi warunkami pogodowymi, które często nawiedzały tamtą szerokość geograficzną. Miasto dawało schronienie, miasto oznaczało bezpieczeństwo. Ale warowne miasto dawało coś więcej. To w mieście działy się rzeczy najważniejsze. Wysoka pozycja w mieście oznaczała wysoką pozycję w ówczesnym świecie. Miasto dawało prestiż. Biedni ludzie nie mogli spać w mieście jeśli nie mieli tam domów, zmuszeni byli do pozostania poza jego murami, narażeni na wszelkie niebezpieczeństwa. Dlatego właśnie autor Przypowieści odwołuje się do bogactwa, jako warownego miasta. Generalnie, można powiedzieć, że ludzie dzielą się na dwie kategorie w kontekście traktowania pieniędzy: dla jednych, pieniądze stanowią źródło bezpieczeństwa. Dają im przeświadczenie, że tak długo, jak długo mają ich dostatecznie wiele, ich życie i życie ich bliskich jest pod kontrolą. Tacy ludzie, mają sporą łatwość gromadzenia i oszczędzania, a trudno jest im się rozstawać z gotówką. Dla drugiej grupy natomiast, pieniądze wiążą się z prestiżem. Ta grupa ludzi ma raczej tendencje do wydawania niż gromadzenia, ponieważ ich wartość zbudowana jest w oparciu o styl życia, który mogą wieść dzięki posiadanym zasobom. Im więcej mogą wydawać, tym lepiej się czują, a ich samopoczucie rośnie lub spada wprost proporcjonalnie do stanu posiadania i możliwości wydawania. W jednym i drugim przypadku, znajduje to odzwierciedlenie w podejściu do pracy, wypoczynku, dzielenia się z innymi. Albowiem odwieczny problem z posiadaniem dużego majątku jest taki, że nie jest on nigdy wystarczająco duży. Ci, którzy gromadzą zawsze mają poczucie, że muszą zgromadzić jeszcze więcej, aby czuć się bezpieczniej, a ci, którzy wydają, zawsze chcą wydawać jeszcze więcej. Tak jak z pytaniem w starym dowcipie: dlaczego mężczyzna, który ma 10-ro dzieci jest szczęśliwszy od mężczyzny, który ma 10 milionów dolarów? Bo nie chce więcej. Niedawno skazany został na 21 miesięcy pozbawienia wolności Leo Messi, słynny argentyński piłkarz, który wraz z ojcem ukrył przed fiskusem dochód 6 milionów Euro. Problem polega na tym, że Messi zarabia rocznie, bagatela, 36 milionów Euro! Co sprawia, że pomimo tego, iż posiada majątek, którego nie jest wstanie wydać za swojego życia, naraził na szwank swoje dobre imię i nałożył na siebie brzemię przestępcy, żeby zarobić jeszcze więcej? Mury miasta. To one sprawiają, że idziemy na skróty. To one sprawiają, że racjonalizujemy grzech. Chęć zbudowania wyższych murów pcha nas do robienia tego, co wiemy, że jest złe. Ale nasze pragnienie posiadania poczucia bezpieczeństwa albo poczucie wartości zawsze znajdzie uzasadnienie i wytłumaczenie naszego postępowania. Jest tylko jeden problem. Fragment, który przed chwilą przeczytaliśmy mówi, że „Mienie bogacza jest jego warownym grodem i wysokim murem, lecz w jego własnym mniemaniu”. To oznacza, że ono nie jest nim naprawdę. To oznacza, iż im bardziej znajdujemy się pod jego wpływem i władzą, tym bardziej zaburzony obraz mamy, co do prawdziwej wartości pieniędzy. Sedno problemu tkwi w tym, że pieniądze nie są warownym grodem. Nie ochronią nas przed chorobą, nie ochronią przed śmiercią, nie zapewnią bezpieczeństwa w czasie wojny pożogi. Ludzie, którzy wczoraj mieli piękne domy a dzisiaj mieszkają w namiotach na granicy Syryjsko-Libańskiej coś o tym wiedzą. Pieniądze nie dadzą nam poczucia wartości, ponieważ jeśli związane ono jest z tym, co nam dają, to wraz z ich stratą tracimy wartość. Siła pieniędzy tkwi w tym, że potrafią one imitować Boga, ale nim nie są. Bo tylko Bóg pokazać nam naszą prawdziwą wartość i tylko on może dać nam bezpieczeństwo, które nie zależy od żadnych okoliczności. Dlatego czytamy w dzisiejszym słowie: „A nie mówię tego z powodu niedostatku, bo nauczyłem się przestawać na tym, co mam. Umiem się ograniczyć, umiem też żyć w obfitości; umiem być nasycony, jak i głód cierpieć, obfitować i znosić niedostatek. Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie”. Co nam mówi to słowo? Otóż przede wszystkim to, że życie Pawła i jego duchowy stan nie jest zależny od stanu jego posiadania. Paweł mówi, iż nie ma nic złego w byciu nasyconym tu i teraz, ale tak naprawdę nasze prawdziwe bogactwo jest gdzie indziej. Nasze prawdziwe bogactwo jest niezniszczalne. Dlatego może spać spokojnie, bo jego skarb nie niszczeje. Kiedy zaczynamy rozumieć, że pieniądze nie dadzą nam tego, co obiecują, to stracą moc nad naszym życiem. To łatwiej będzie nam się z nimi rozstać. To będziemy mądrzejsi w wydawaniu i oszczędzaniu. Bardzo istotne jest także to, iż Paweł podkreśla, że on „nauczył się przestawać na tym, co ma”. To znaczy, że nie jest on z natury „twardzielem”, który „czy słońce czy deszcz” z uśmiechem na twarzy znosi każdą przeciwność. Paweł nie jest stoikiem, który jak powiada Seneka: „stoi wyprostowany wobec każdego brzemienia, ponieważ zna swoje możliwości i wie, że po to się narodził by nosić brzemiona”. Nie, Paweł mówi, że jego moc wobec trudności nie jest oparta na jego własnej sile. Jego siłą jest Chrystus, który jest jego prawdziwym warownym grodem.
Widzimy, że wolność od władzy pieniędzy w życiu jest pewną drogą, której uczymy się poddając nasze życie Jezusowi. Im lepiej go znamy, tym bardziej nasze życie, nasze szczęście staje się niezależne od okoliczności i stanu konta. I wówczas bez bólu możemy się dzielić z tymi, którzy potrzebują. I tak przechodzimy płynnie do dawania. Muszę się przyznać, że moim największym i niedoścignionym wzorem w tym obszarze jest założyciel naszego kościoła Jan Wesley. Jan Wesley, kiedy został ordynowany na księdza anglikańskiego, otrzymał mieszkanie na parafii i 25 funtów brytyjskich pensji rocznie. Postanowił jakoś urządzić swoją skromną parafię i zakupił do niej kilka obrazków. Następnego dnia przyszła służąca, która miała mu posprzątać mieszkanie. Wesley zdenerwował się, bo była zima, a dziewczyna ubrana była jedynie w suknię, a na szyję miała narzucony cienki szal. Wielebny ofuknął ją, że to nieodpowiedzialne ubierać się tak na mróz, po czym usłyszał od niej, że ona ubrała się we wszystko, co ma w swojej szafie. W reakcji na to, Jan Wesley sprzedał dopiero zakupione dekoracje i kupił dziewczynie płaszcz. Policzył swój domowy budżet i wyszło mu, że na życie konieczne jest 23 funty, a resztę może oddać biednym i tak zrobił. W następnym roku, zarobił już 30 funtów, na życie wydał 23 a resztę rozdał. W kolejnym roku zarabiał już 35 funtów, a na życie wydał 23, resztę rozdając biednym. Pod koniec swojego życia, jako autor wielu książek zarabiał już rocznie grubo ponad 1,500 funtów. Czy wiecie ile zatrzymywał dla siebie? 23 funty. A może zaryzykować i żyć w taki sposób? A może tak powinniśmy żyć? Może wówczas świat uwierzyłby chrześcijanom, że oni naprawdę gromadzą sobie skarby w niebie? Może zacząć od tego, że będziemy dawać trochę więcej? Może zrezygnować z polepszania sobie życia, żeby polepszyć życie innych? Jest tyle organizacji charytatywnych, które ratują ludzkie życie, ratują życie dzieci?
Wiecie, Pan Jezus, kiedy oddawał za nas samego siebie, nie oddał jednego procenta. Oddał siebie całego. Jezus rozumie biednych tego świata, bo sam był biedny. Przyszedł na świat w żłobie – w śmierdzącym miejscu przeznaczonym dla zwierząt, a nie w królewskich pachnących pałacach. Jego rodzice złożyli w ofierze w świątyni za niego parę synogarlic lub dwa gołąbki – stawkę przeznaczoną dla biedy bied. Wjeżdżał do Jerozolimy na ośle, czy wiecie jak groteskowo wygląda człowiek na ośle? Żaden możnowładca nie wjeżdża tryumfalnie na pożyczonym ośle, Sancho Pansa jechał na ośle. Kiedy umarł pochowano go w cudzym grobie. Chociaż współczesne agencje ratingowe majątek ruchomy nieruchomy Jezusa wyceniłyby na najniższej możliwej skali, to oddał on za nas coś, czego na tym świecie nie można kupić, nawet za łączny majątek 358 miliarderów. Oddał swoją Boską uchwałę, uniżył się by być człowiekiem i oddał za ciebie i za mnie swoje święte, nieskalane grzechem, nieskalane złem życie. Ukrzyżowano go poza murami warownego miasta, jako wyrzutka i złoczyńcę, choć tak naprawdę tylko on zasłużył na to aby mieszkać w warownym mieście, nowej Jerozolimie. Abyśmy my mogli mieszkać tam razem z nim.
Kiedy Filipianie wysyłali Epafrodyta z darem do Pawła, pewnie w najśmielszych snach nie oczekiwali, że stanie się on przyczynkiem do napisania listu, który za dwa tysiące lat będą studiować jacyś ludzie w jakimś kraju, który jeszcze nie istniał w ich czasach. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków, które może przynieść nasza ofiara. Ten świat może stać się dzięki naszym pieniądzom miejscem bardziej przypominającym to, jakim pierwotnie miał być i jakim pewnego dnia będzie. Może dzięki tobie jakieś dziecko nie umrze z głodu. Może ktoś, kto stracił nadzieję na wyście z depresji usłyszy ewangelię? I to jest najlepszy plon z ziarna, które możesz siać. Amen.