Cuda, cz.3: Najlepsze wciąż przed nami.
Cuda, cz.3: Mat.11,1-11. To, co najlepsze jest wciąż przed nami.
Dziś będziemy mówili o tym, jak ostatni rozdział Bożej historii, czyli powrót Chrystusa, odnosi się do naszych ciał.
Św. Jan, gdy oczekiwał na wyrok zamknięty w więzieniu przez Heroda, kończąc swoją misję i życie, chciał upewnić się, że poświęcił się słusznej sprawie. Wysłał więc swoich uczniów do Jezusa z pytaniem, czy na pewno jest On oczekiwanym Mesjaszem. Jezus w odpowiedzi kazał uczniom Jana opisać, co widzą: ślepi odzyskują wzrok, głusi słyszą, chromi chodzą a ubogim głoszona jest ewangelia. Innymi słowy, mówił Janowi: „Po tych znakach powinieneś poznać, że jestem Mesjaszem.” To świadectwo wystarczyło Janowi.
Jednak skąd ta dziwna odpowiedź? I skąd w Janie zrodziła się wątpliwość w to, czy Jezus jest zapowiedzianym Mesjaszem? (Słowo: „Mesjasz” oznacza „Namaszczony”, czyli naznaczony, powołany, wybrany, by dokonać odkupienia, wyzwolenia).
Żydzi od wieków spodziewali się, że pewnego dnia nadejdzie Mesjasz, zapowiedziany przez proroków. Jednak oczekiwali, że jego panowanie będzie polityczne- zniszczy okupanta (Rzymian), przywróci sprawiedliwość uciśnionym i nastanie nowa era dobrobytu. Prorocy pisali, że nadejście Mesjasza przywróci sprawiedliwość. Co to znaczy?
Po pierwsze, że zło z ostanie ukarane, a cierpienie usunięte. Wszystko osiągnie swoje maksimum, swój największy potencjał. Częścią tego będzie uzdrowienie, zarówno społeczne, jak i osobiste. Prorok Izajasz opisywał, że nadejściu Mesjasza będą towarzyszyć znaki i cuda: otworzą się oczy ślepych i uszy głuchych, chromy będzie skakał jak jeleń (Iz. 33,1-6; 35,5-10)
Jezus nie wydawał się jednak zainteresowany władzą polityczną. Mówił o nowonadchodzącym Królestwie, lecz najwyraźniej miał na myśli coś innego. Było to niezrozumiałe nie tylko dla Żydów, ale również dla uczniów Jezusa. Zapewne stąd wątpliwość Jana, która skłoniła go do wysłania zapytania dotyczącego tożsamości Jezusa. Gdy Jan usłyszał od uczniów, że służbie Jezusa towarzyszą te same cuda, które opisywał Izajasz, zwane przez Żydów znakami Mesjańskimi, wiedział, że Jezus jest tym, za kogo go uważał-Mesjaszem i wyzwolicielem. Lecz to wyzwolenie nie dotyczyło uwolnienia spod rzymskiej okupacji, lecz wyzwolenia z o wiele poważniejszej okupacji- okupacji grzechu.
Widzimy zatem, że cuda Jezusa nie były celem samym w sobie- wskazywały na przyszłość, ktora ma przyjść- Boże Królestwo pod panowaniem Mesjasza.
Większość Żydów wierzyła, że wraz z powrotem Mesjasza nie tylko nastąpi uzdrowienie tego, co chore, ale również wskrzeszenie z martwych i obdarowanie nowymi ciałami tych, którzy umarli.
Widać to już w najstarszej księdze Biblii- księdze Hioba. Nadzieja Hioba złożona była własnie w tym przyszłym zmartwychwstaniu. Być może przyjdzie mu umrzeć w biedzie, hańbie i cierpieniu. Jednak pewnego dnia, gdy skończy się czas, jego Odkupiciel da mu nowe ciało! O tym mówi najsłynniejszy werset z księgi Hioba:
„Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje i że jako ostatni nad prochem stanie! Że potem, chociaż moja skóra jest tak poszarpana, uwolniony od swego ciała będę oglądał Boga. Tak! Ja sam ujrzę go i moje oczy zobaczą go, nie kto inny. Moje nerki zanikają we mnie za tym tęskniąc” (Hiob 19:25-27).
W drugim wydaniu Biblii Tysiąclecia, werset 26 oddany jest tak:
„Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę”.
Gdy powróci Chrystus, otrzymamy nowe ciała. Św. Paweł w liście do Koryntian podaje cztery cechy naszych przyszłych ciał:
1) Nieskażone (niezniszczalne, nieśmiertelne, wolne od chorób)
2) Pełne chwały (piękne)
3) Pełne mocy (pozbwione słabości)
4) Duchowe (nieograniczone trzema wymiarami). (1 Kor.15,42-44). .
Będziemy mieć ciało na podobieństwo zmartwychwstalego ciała Jezusa. 15,54-58
Każde uzdrowienie, jakiego Bóg dokonuje, jest zapowiedzią tej przyszłości.
Tą nadzieją wzmacniani byli chrześcijanie pierwszych wieków, którzy oddawali życie za wiarę. Choć ich ciała były rozszarpywane kłami i pazurami lwów, lub wyniszczone plagami, gdy opiekowali się zakaźnie chorymi, patrzyli z ufnością w przyszłość. Uważali się, i słusznie, za niezniszczalnych! Wielu z nich tak bardzo chciało cierpieć dla Chrysusa, że nie przyjmowali oferowanego uwolnienia, a nawet zaniedbywało swoje ciała i doczesne obowiązki. Tak bardzo utkwili wzrok w przyszłym zmartwychwstaniu, że zaniedbywali tą rzeczywistość. Św. Paweł musiał korygować te błędy, napominając, że skupienie na przyszłości nie zwalnia nas ze spodziewanie się Bożego działania tu i teraz, oraz z odpowiedzialnego wykonywania swoich obowiązków. Wręcz przeciwnie- tu i teraz przywracając sprawiedliwość na wszystkie możliwe sposoby zapowiadamy, ogłaszamy, a może nawet przyspieszamy powrót Pana.
Nam przyszło żyć w czasach odwrotnych- ta rzeczywistość jest dla nas najważniejsza. Nieważne, co będzie potem. Niewiele osób podejmuje decyzje myśląc, jak to wpłynie na niego po śmierci. Liczy się to, z tego będziemy mieli tutaj i to najlepiej szybko.
Ponad 90% Polaków jest katolikami, lecz jedynie 36% Polaków wierzy, że po śmierci pójdą do nieba, piekła lub czyśćca. Nadzieja nie jest słowem, ktore dotyczy przyszłości po śmierci. Nadzieja dotyczy przyszłości w tym życiu.
Efekt?
Jak Bóg nie zrobi czegoś tu i teraz dla mnie, to kończę z nim- chrześcijaństwo się nie opłaca!
Czyli jestem posłuszny Bogu tak długo, jak się mi to opłaca.
Jak ta perspektywa zmartwychwstania, i otrzymania nowego ciała po śmierci może nam pomóc?
Po pierwsze, ci z nas, ktorzy służą w środowiskach dotkniętych cierpieniem- szpitale, hospicja, lub domowa opieka nad chorymi widząc ogrom cierpienia, mogą być nim przytłoczeni, co spowoduje depresję. By się przed tym chronić, wielu obojętnieje, wykonując swoją pracę jak robot, bez chrześcijańskiego współczucia. Jednak rozważanie tego, że Pan powróci i położy kres temu cierpieniu przynosi radość- sprawiedliwość nadejdzie! Mogę służyć w cierpiącym środowisku będąc równocześnie współczujący i radosny.
Po drugie, gdy modlimy się o uzdrowienie i ono nastąpi, możemy składać świadectwo w taki sposób, że głosimy ewangelię. Wskazujemy poprzez to uzdrowienie na to, że pewnego dnia powróci Chrystus a to uzdrowienie jest tego zapowiedzią.
Po trzecie, gdy uzdrowienie nie nastąpi, wciąż mamy nadzieję- pewnego dnia i tak otrzymamy nowe ciała. Możesz śmiało powiedzieć sobie, oraz tym, którzy pytają, gdzie jest Bóg i czemu nie zadziałał: „moje uzdrowienie i tak nastąpi, nawet, jeśli nie teraz, to wraz z powrotem Pana.” Możesz powtórzyć za Hiobem:
„Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje! Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę”.
Jednak co było motywacją Hioba? Dlaczego chciał doświadczyć cudu zmartwychwstania? Czy po to, by latać jak superman zwiedzając galaktyki?
Hiob tęsknił do Boga: „moje nerki zanikają we mnie tęskniąc do Niego!”
To Bóg był celem Hioba, nie sam cud otrzymania nowego ciała.
Podobnie Paweł oddałby wszystko, by mógł już pozostawić to ciało, i być z Panem. Jednak pisze, że wie, iż jeszcze jego czas nie nadszedł.
Czy tęsknisz do Boga? Czy chcesz być z Nim, czy raczej chcesz używać jego błogosławieństwa uzdrowienia, byś mógł spełniać swoje cele?
Adwent to czas, w którym rozbudzamy naszą uśpioną tęsknotę za Bogiem; tęsknotę za jego działaniem tu i teraz, ale również za jego powrotem, który położy kres cierpieniu.
Echo powrotu Pana, który uzdrowi to, co chore wspaniałe oddaje trylogia Władca Pierścieni. W ostatnim tomie, zatytułowanym Powrót Króla widzimy powracającego władcę, który, powracając do uciśnionej przez moce zła ziemi, pokonuje Saurona- władcę ciemności, i przywraca Śródziemiu sprawiedliwość. Nastaje nowa era.
Jednak już w poprzednich tomach, w starym proroctwie pojawia się motyw tęsknoty za powrotem Króla:
„Z popiołów strzelą znów ogniska,
A mrok rozświetla błyskawice,
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król tułacz wróci na stolicę.”
Co ciekawe, proroctwo podawało, że w jego rękach będzie moc uzdrowienia.
Zanim Aragorn usiadł na tronie jako potężny władca, był obecny przez cały czas powieści jako strażnik Obieżyświat. Od czasu do czasu następował przebłysk jego przyszłej chwały, jak na przykład uzdrowienie jednego z jego przyjaciół, Faramira.
Autor powieści, Tolkien opisuje, że gdy Aragorn uzdrawiał swojego przyjaciela, to jakby absorbował jego cierpienie- w duchu poszedł i przywołał go z powrotem.
Ta powieść jest wspaniałą ilustracją innej, prawdziwej opowieści. To opowieść o innym Królu, który pierwszy raz przyszedł nierozpoznany, a który od czasu do czasu objawiał swoją przyszłą chwałę uzdrawiającą chorych.
Jednak On posunął się o wiele dalej, niż Aragorn- król z powieści Tolkiena. Aragorn ryzykował swoje życie dla Śródziemia, a Jezus Chrystus oddał swoje życie dla świata. Aragorn absorbował cierpienie jednej osoby, Jezus na krzyżu wziął na siebie cierpienie całego świata- stare proroctwo mówiło o Nim: „On zraniony jest za nasze grzechy…a w jego ranach jest nasze uzdrowienie.” (Iz.53,4-6).
Jednak moc śmierci nie miała władzy, by go zatrzymać. Chrystus zmartwychwstał, i wstąpił do nieba. Pewnego dnia powróci, by przywrócić sprawiedliwość.
Otrzymamy wtedy nowe ciała, a wszystko, to co chore zostanie uzdrowione.
Jednak On dzisiaj wciąż uzdrawia, obecny w swoim kościele, choć rozpoznany przez niewielu.
Gdy będziesz przystępował do jego stołu, i gdy wyjdziesz stąd a cierpienie wokół znów cię przytłoczy- pomyśl o jego powrocie, i powiedz za Hiobem: „Ja wiem, że Odkupiciel mój żyje. Maranatha! Przyjdź, Panie Jezu!” Amen.